26 maja 2015

Mali podglądacze

Z okazji Dnia Matki dostałam od Alicji całuska- najpiękniejszego jaki może być. Gdy jeszcze leżałyśmy rano w łóżku podpełzła do mnie, przysunęła usteczka do mojej twarzy i obśliniła mi oba policzki. Przecież tyle razy widziała, jak jej Tata tak robi.
Często gdy się bawimy podchodzi do mnie i jeśli tylko znajdzie kawałek odsłoniętego ciała, zaczyna swoje słynne "prutaki"(znasz to? Przykładasz usta do skóry i wydmuchujesz powietrze). Zna tą zabawę od dawna, Tata robił tak wiele razy, nawet kiedy była jeszcze w brzuchu :)
Od kilku dni Ala potrafi samodzielnie usiąść. Zastanawiałam się dlaczego za każdym razem gdy to zrobi tak śmiesznie macha rączkami. Aż za którymś razem byłam świadkiem sytuacji- Ala siada, Tatuś bije brawo. No tak, załapała w mgnieniu oka.
Może nie powiem nic nowego, ale dzieci są świetnymi obserwatorami, a jeszcze lepszymi naśladowcami. Jest coś pięknego w tym- ta świadomość, że dziecko jest w Ciebie wpatrzone bez granic i jesteś jego wzorem do naśladowania... Przynajmniej jeszcze przez kilka lat ;)

Dziękuję, Mamo.

Za te wszystkie lata, które spędziłaś na wychowywaniu mnie i pilnowaniu, by niczego mi nie brakowało. Za te wszystkie noce, których nie przespałaś. Za dni, które zaczynałaś długo przede mną, żeby zrobić mi śniadanie. Za godziny, które spędziłaś na uczeniu mnie jak jeść sztućcami, jak chodzić, jak korzystać z toalety i myć ręce. Za każdą minutę, w której trzymałaś za mnie kciuki. Za wszystkie szkolne przedstawienia, na których byłaś. Za wszystkie słowa, których nauczyłam się od Ciebie. I za to, że zawsze byłaś na tyle blisko, by mnie ochronić przed upadkiem, ale na tyle daleko, żebym mogła przekonać się, jak to jest się potknąć. Dziękuję, Mamo. Dziś świętuję razem z Tobą, stoję po raz pierwszy po tej samej stronie. Wiem, że przede mną ocean macierzyństwa, i jesteś moim żaglem- wzorem do naśladowania.

17 maja 2015

BLWujemy !

Znacie te teksty życzliwych cioć, babć, sąsiadek o tym, że teraz to już przepadło- nie pójdziesz sama do łazienki, nie będziesz miała chwili na makijaż, nie wypijesz ciepłej kawy, no i nie zjesz ciepłego obiadu. Będziesz zajęta robieniem "leci, leci samolocik", przekonywaniem "za mamusię" tudzież bieganiem za potomkiem po całym domu z łyżeczką. Jakoś nie trafiła w mój gust taka wizja. Pomijam, że sam pomysł wpychania dziecku jakiejś dziwnej mazi o bliżej nieokreślonym kolorze i zapachu odrzucała mnie na starcie; ponadto stwierdziłam że chyba jestem na to zbyt leniwa ;) kilka dni później natrafiłam na wpis pewnej mamy, która opowiadała o metodzie, dzięki której je ciepłe posiłki razem ze swoja córką. O metodzie BLW. Postanowiłam wypróbować to u nas.
Strzał w dziesiątkę!
W dużym skrócie-jesli nie znacie jeszcze metody BLW- jest to moetoda stopniowego odstawiania się dziecka od piersi (lub mm) sterowana w całości przez dziecko. Znaczy, że to bobas decyduje ile zje i co z podanych mu produktów wybierze. Mama ma za zadanie pilnować by to, co trafia na talerz latorośli było zdrowe ;) Jecie posiłki razem, nierzadko z jednego talerza. Brzmi fajnie? To do dzieła :)

14 maja 2015

Słodkie sny, czyli o naszym co-sleepingu słów kilka.

Mniej więcej w piątym miesiącu ciąży zaczęliśmy kompletować tak zwaną wyprawkę dla Ali. Chyba każda mama zna to uczucie- zastanawiasz się, ile kupić bodziaków, czy oliwka jest konieczna, co ze smoczkiem? Jednocześnie chciałabyś kupić wszystko- przecież to takie małe i śliczne i... No właśnie, w całej tej gorączce zakupów i przygotowań jedna rzecz nie dawała mi spokoju- łóżeczko. Podeszłam do sprawy dość luźno, wybrałam pierwsze lepsze no i już. Ale nadal gdzieś w środku czułam że to nie koniec dylematów. Pojawiały się wątpliwości. A co, jeśli coś się stanie, a ja nie usłyszę? Nie obudzę się? Jeśli nagle przestanie oddychać? Albo obróci się i wpadnie noskiem w kocyk? Biłam się z myślami. Bo przecież powszechne przekonanie jest takie, że miejsce dziecka jest w łóżeczku. Ale słysząc ten tekst, miałam wrażenie że rozmawiamy o psie czy kocie a nie o dziecku. Nadal wewnętrzny sprzeciw. Na szczęście właśnie wtedy zaczęliśmy kurs szkoły rodzenia. Tam cudowna położna opowiedziała nam o współspaniu. Okazało się, że jest to normalne i coraz popularniejsze. Poczułam radość! Po powrocie do domu przegadałam sprawę z Tatą Alicji. Widziałam w jego oczach lekką obawę, jednak zgodził się. Dziś oboje jesteśmy zadowoleni z tego rozwiązania. Pomijając oczywiste korzyści płynące z co-sleepingu: zmniejszone ryzyko SIDS, wpływ na efektywność karmienia piersią, zwiększenie więzi z pracującym do późna Tatą, ja zauważam tę jedną, podstawową zaletę- JESTEM WYSPANA! A szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko, prawda? ;)

08 maja 2015

8 miesiąc

Ala ma prawie 8 miesięcy życia za sobą.
Ma cztery zęby, którymi z lubością gryzie wszystko, co tylko uda jej się zbliżyć do buzi. Umie też zgrzytać zębami, czym przyptawia mnie o ciarki ;)
Potrafi raczkować, choć jeszcze trochę nieporadnie, za to z prędkością światła.
Nie potrafi zrozumieć, że walenie głową w kazdą szafkę sprawi jej ból, i gdy tylko przestanie płakać rozpędza się i robi to znów.
Ale najlepiej wychodzi jej łamanie... Serc oczywiście :) słowo daję, nie widziałam nigdy tak magicznych oczu.
To one dają mi energię rano, gdy się śmieją, ściskają za serce gdy są smutne... Dla takich widoków chce się żyć!

Wróciłam.

Wróciłam. Czuję potrzebę pisania tego bloga.
Dla siebie, by móc wspominać, zatrzymywać ważne momenty.
Dla Ali, by kiedyś mogła to przeczytać.
Dla innych, bo nawet jeśli przeczytają to dwie osoby, to może mają tak samo i w czymś pomogę, a może spodoba im się i zostaną na dłużej ;)
Wreszcie dla idei, bo ostatnio tyle tematów wpada mi do głowy, tyle problemów o których warto mówić... I ja chcę to robić!
Obiecuję rozkręcić się i pisać, pisać, pisać... :)